Praca oddolna przyszła z góry. Wnioski z argentyńskiej współpracy samorządu i spółdzielni

Społeczne korzyści płynące ze współpracy jednostek samorządu terytorialnego ze spółdzielniami są niepodważalne. Wiele zależy jednak od formy tej współpracy. Warto zwrócić uwagę na napięcia, które mogą się pojawić między spółdzielczą ideą oddolnej i samorządnej pracy a jej realizacją przez organy administracji publicznej.

W Argentynie potrzebę promocji współpracy samorządów z ruchem spółdzielczym uświadomiono sobie, a następnie zaczęto wprowadzać do planów polityki społecznej kilkanaście lat temu. Od tamtej pory powstało wiele spółdzielni założonych przez samorządy, a także przeprowadzono wiele badań etnograficznych dotyczących ich działania. Rezultaty niektórych z nich skłoniły samorządowców do podjęcia krytycznej refleksji.

Instytucjonalizacja ekonomii społecznej

Na początku wieku politycy w Argentynie zaczęli mówić o ekonomii społecznej jako alternatywie dla neoliberalnego modelu polityki publicznej. To temu modelowi rozwoju – oraz wdrażającym go poprzednikom politycznym – przypisywali winę za ówczesne problemy społeczne, głównie biedę i bezrobocie. Ekonomia społeczna cieszyła się zainteresowaniem nie tylko organizacji pozarządowych, uniwersytetów i aktywistów społecznych, ale także mediów.

Państwo zaczęło aktywnie działać w celu zwiększenia zatrudnienia – stworzono liczne programy, w ramach których administracja państwowa współpracowała z organizacjami obywatelskimi. Najdonioślejszym z nich był program Ministerstwa Rozwoju Społecznego: Narodowy Plan Rozwoju Lokalnego i Ekonomii Społecznej „Mano a la obra” („Ręce do pracy”), który technicznie i finansowo wspierał istniejące podmioty ekonomii społecznej i drobne przedsiębiorstwa oraz powstawanie nowych. Funduszami zarządzały podmioty wszystkich szczebli administracji publicznej.

Światowy kryzys ekonomiczny i wypadnięcie poza nawias społeczny kolejnych Argentyńczyków i ich rodzin wymagały jednak pogłębienia tych działań, dlatego w 2009 r. powstał nowy, szeroko zakrojony program „Argentina Trabaja” („Argentyna Pracuje”). Przypieczętował on instytucjonalizację ekonomii społecznej jako oficjalnej polityki państwa argentyńskiego w dziedzinie przeciwdziałania marginalizacji społecznej, stawiającej kwestię zatrudnienia w centrum swoich działań.

Argentyna Pracuje

Malena Victoria Hopp w poświęconym analizie tego programu rozdziale niedawno wydanej książki „Ekonomia społeczna i solidarnościowa w historii Ameryki Łacińskiej. Kooperatyzm, rozwój społeczny i państwo” pisze, że ma on na celu promocję rozwoju ekonomicznego […] i inkluzji społecznej poprzez tworzenie nowych miejsc pracy, […] oparty jest na pracy zorganizowanej i wspólnotowej, do jego zadań należy inicjowanie powstawania społecznych organizacji pracowników. Z założeń programu „Argentyna Pracuje” wynika, że zyski większości młodych spółdzielni zagwarantowane są przez zlecenia samorządów. Technicznie wspierany jest przez uczelnie publiczne, a koordynuje go Narodowy Instytut Spółdzielczości i Gospodarki Społecznej, podlegający Ministerstwu Rozwoju Społecznego. Jego praca polega na badaniu zapotrzebowania na prace publiczne, takie jak budowa budynków komunalnych, konserwacja lub sprzątanie przestrzeni i budynków publicznych oraz tworzenie nowej infrastruktury, a następnie zlecaniu tych prac koordynatorom projektów współpracującym ze spółdzielniami. Funduszami rozporządza Instytut, który przekazuje je jednostkom administracji na szczeblu krajowym, miejskim i gminnym.

Zakładane są duże, około 60-osobowe spółdzielnie pracy, a spółdzielcy muszą przepracować czterdzieści godzin w tygodniu w zamian za wynagrodzenie w wysokości 1200 pesos miesięcznie (ok. 500 zł). Na programie korzystają ubogie gospodarstwa domowe z obszarów wiejskich i mniejszych miast. Korzysta również lokalna społeczność, na rzecz której działają nowo powstałe spółdzielnie, przyczyniając się do poprawy warunków życia i większej integracji społecznej. – Bezpośrednimi beneficjentami projektu jest około 200 tys. osób, a pośrednimi 500 tys. W ramach programu „Argentyna Pracuje” do tej pory (dane z początku 2015 r.) powstało ponad 2000 spółdzielni w całym kraju – tłumaczy Cruz Humberto González-Gutiérrez z uniwersytetu BUAP w Puebli, specjalizujący się w badaniach ekonomii społecznej i rozwoju.

Gdzie tkwi haczyk?

Na podstawie powyższych informacji można by wyciągnąć wniosek, że program „Argentyna Pracuje” jest pozbawiony wad. Latynoamerykańscy eksperci w dziedzinie ruchu spółdzielczego mają jednak wobec niego zastrzeżenia, a dotyczą one modelu nowo zakładanych spółdzielni, sposobu wynagradzania pracowników oraz organizacji pracy. Co słusznie pomyślane, nie zawsze jest odpowiednio wdrażane, a forma realizacji programu „Argentina Trabaja” (inna niż w przypadku „Mano a la obra”) może niekiedy stanowić wypaczenie idei spółdzielczości. W cytowanej powyżej książce Malena Victoria Hopp dzieli się wnioskami z analizy współpracy administracji państwowej z ruchem ekonomii społecznej. Proces powstania spółdzielni [w ramach programu „Argentyna Pracuje” – przyp. AK] to doświadczenie, które można zdefiniować jako „stowarzyszenie wymuszone”, przynajmniej jeśli mówimy o początku działalności, ponieważ spółdzielnie te nie tworzą się dzięki dobrowolnemu zebraniu się jej członków, ale jako efekt polityki społecznej – pisze. Przyszli spółdzielcy zapisują się do programu indywidualnie, indywidualnie otrzymują również wypłatę za wykonaną pracę, chociaż przymuszeni są (poprzez założenia programu) do pracy w grupie. Podmiotem tak realizowanej polityki jest jednostka, która znajduje się w trudnej sytuacji życiowej i nie ma pracy, a nie kolektyw ludzi, którzy chcą ze sobą współpracować, tworzyć „inną ekonomię” i zapewnić sobie równocześnie miejsce pracy. – I nawet jeśli zgrupowani pracownicy formalnie stowarzyszają się w spółdzielni pracy, organizacje te nie mają wiele wspólnego z ideą, która stoi za tego typu działalnością gospodarczą, zdefiniowaną jako „niezależne stowarzyszenie osób, które wspólnie i dobrowolnie zgromadziły się w celu zaspokojenia swoich potrzeb i aspiracji ekonomicznych, społecznych i kulturalnych za pomocą prowadzenia przedsiębiorstwa będącego własnością wspólną i podlegającą demokratycznej kontroli” – pisze Hopp. W dokumentach dotyczących założeń programu kooperatyzm jest definiowany w podobny sposób, wprost pisze się o demokratycznej kontroli członków, którzy samodzielnie decydują o polityce i sposobie działania spółdzielni. Praktyka wygląda jednak inaczej.

Stowarzyszenie „Floreciendo” i Związek Spółdzielni Avellaneda

Poszczególne prace organizowane są czasem wokół las mutuales (charakterystyczna dla Ameryki Łacińskiej organizacja, tłumaczona jako stowarzyszenie lub wspólnota, łącząca cechy tych form społecznych). Hopp wybrała się w teren, aby sprawdzić, jak funkcjonują mutuales i powołane w ramach programu spółdzielnie. Okazało się, że w mutuales pracują często osoby niebędące członkami tych samych spółdzielni. Zapytała o to koordynatorkę prac, osobę odpowiedzialną za kwestie administracyjne związane z zarządzaniem środkami i materiałami dostarczanymi przez państwo. Usłyszała odpowiedź, że beneficjenci programu „Argentyna Pracuje” są członkami różnych kooperatyw, zależnych zarówno od samorządu, jak i ministerstwa, i że ludzie nie znają tych szczegółów, bo nie interesują się tym. Członkowie Związku Spółdzielni Avellaneda zajmują się oczyszczaniem ulic oraz renowacją budynków znajdujących się w dzielnicy i są zadowoleni z tego, że – cho

oficjalnie należą do różnych kooperatyw – mogą pracować na swoim osiedlu pod okiem opiekuna.
Istnienie takiego „koordynatora” przypomina raczej działania opieki społecznej, która zapewnienie pracy wykorzystuje jako narzędzie pomocy społecznej, a nie promocję spółdzielczości oraz kolektywnej formy pracy i własności. Chociaż pracownicy z Floreciendo spotykają się regularnie, aby przedyskutować pojawiające się problemy i podejmować decyzje, ktoś te spotkania i dyskusje „koordynuje”. Ktoś organizuje też pracę i kontroluje ją, w tym punktualność pracowników.

Gdzie się podział duch kooperatyzmu?

Tak, „duch”, gdyż kooperatyzm to idea o długiej tradycji, którą samorządy nie zawsze „czują”. Idea ta z jednej strony opiera się na wierze w potrzebę alternatywy wobec działania tradycyjnych przedsiębiorstw kapitalistycznych. Z drugiej zaś – wobec hierarchicznej logiki działania państwa oraz uzależnionych od niego organizacji pozarządowych. Nie mają one własnych dochodów i wypełniają jedynie lukę w miejscach, gdzie państwo nie spełnia swojej funkcji; działają więc od grantu do grantu, w oderwaniu od statutu, chęci, poczucia misji i ambicji ich członków. W podobny sposób działają „spółdzielnie” tworzone przez program „Argentyna Pracuje”. Zadania, które mają być w jego ramach wykonywane, są wybierane przez Ministerstwo Rozwoju Społecznego, co ma niewiele wspólnego z samorządnością, autonomią i demokratycznym podejmowaniem decyzji, wpisanymi w idee ruchu spółdzielczego. Polityka publiczna planuje „przywrócić godność pracy”, ale praca beneficjentów programu nie jest wynikiem produktywnej działalności przedsiębiorstwa społecznego, lecz jej wartość jest gwarantowana przez państwo, które zapłatę przelewa na indywidualne konto beneficjenta programu. Jak zasiłki dla bezrobotnych – zwraca uwagę Hopp. „Spółdzielcy” zatem nie dysponują samodzielnie swoimi środka, a same spółdzielnie wydają się dla nich raczej sposobem na dostęp do środków państwowych niż dobrowolnym wyborem wspólnej pracy i prowadzenia działalności gospodarczej.

Oddolne działanie wobec odgórnej pomocy

We współpracy samorządów i sektora ekonomii społecznej w ramach wieloletniego i pomyślanego na dużą skalę programu „Argentyna Pracuje” dostrzec można napięcie między tworzeniem spółdzielni a tworzeniem miejsc pracy jako narzędziem pomocy społecznej, wykorzystującej dyskurs kooperatyzmu. To drugie podejście dla samego ruchu spółdzielczego może być po prostu szkodliwe. Działalność spółdzielni polegająca na wykonywaniu prac publicznych jest ograniczająca, gdyż może stanowić tylko marginalną część rynku. Tak samo ograniczający jest model biznesowy spółdzielni oparty o realizację zleceń samorządów.

Wszystko zależy jednak od modelu współpracy. W Argentynie była ona bardzo budująca dla ruchu spółdzielczego, gdy odbywała się np. w ramach programu „Manos a la obra” („Ręce do pracy”). Wspierał on istniejące kooperatywy oraz powstawanie nowych spółdzielni od strony technicznej, teoretycznej i finansowej. W tym modelu współpracy ruch spółdzielczy był niezależny, odrębny i był inspiracją dla polityki publicznej.

Być może przypadek argentyńskiego programu „Argentyna Pracuje” jest skrajny, ale wydaje się, że pozwala on sformułować ogólną zasadę dobrej współpracy spółdzielców z władzami samorządowymi. O ile samorządy powinny angażować do swych działań spółdzielnie i je wspierać (co nierzadko robią), o tyle spółdzielnie nie powinny liczyć na samorządy. Bo w spółdzielczości na dłuższą metę nie chodzi o to, żeby mieć jakąkolwiek pracę, ale pracę godną i stałą. A także o przedsiębiorczość, niezależność i poczucie wspólnego wpływu na bieg spraw.

Angelina Kussy