Specjaliści od czasu wolnego

dr. Maciejem Kronenbergiem, prezesem łódzkiego Centrum Inicjatyw na Rzecz Rozwoju REGIO, rozmawia Michał Wójtowski

Pańska organizacja przedstawia się jako „specjaliści od czasu wolnego”, który przecież chętnie zagospodarowują kultura masowa i przemysł rozrywkowy. Jak znaleźć się wobec takiej konkurencji?

Wydaje mi się, że jeśli nie wygrać, to przynajmniej dobrze konkurować można przede wszystkim dobrą ofertą. Bazujemy na sporej wiedzy o lokalnym dziedzictwie kulturowym i uwarunkowaniach. To jest nasza przewaga. Można też powiedzieć, że jesteśmy uzupełnieniem oferty stricte komercyjnej. Duże firmy dysponują dobrą techniką, ale nie zawsze mogą się pochwalić dobrą jakością merytoryczną swoich produktów i usług.

Chodzi więc o znalezienie własnej niszy, którą w waszym wypadku jest Łódź. Kiedy i w jakich okolicznościach postanowiliście ją zagospodarować?

Stowarzyszenie istnieje od siedmiu lat. Nasz pierwszy znaczący projekt był związany z turystyką filmową. Na stulecie polskiego filmu Filmoteka Narodowa i Polski Instytut Sztuki Filmowej ogłosiły konkurs, w którym wystartowaliśmy. Zaproponowaliśmy stworzenie szlaku dziedzictwa filmowego w Łodzi. W ramach projektu opracowaliśmy jego koncepcję, zorganizowaliśmy szereg wycieczek oraz projekcje plenerowe. Od tego się zaczęło, później powstała książka „Przewodnik po filmowej Łodzi”. Następnie nasze wycieczki wyszły poza szlak filmowy, ale kolejne podejmowane działania były zawsze związane z Łodzią i jej okolicami.

W lokalnych projektach, mających wiele wspólnego z animacją kultury, działa się w konkretnym środowisku społecznym. Czy mieszkańcy Łodzi i regionu są jedynie odbiorcami Waszych propozycji, czy też aktywnie w nich partycypują?

Trzeba uczciwie przyznać, że z taką aktywnością nie jest najlepiej. Staramy się podkreślać naszą otwartość, np. kiedy ktoś ma pomysł na jakiś wyjątkowy temat wycieczki albo opracowanie własnej książki, gdy ma już materiały i brakuje mu tylko technicznego zaplecza. Niestety, nie przekłada się to na zalew chętnych.

Nie sądzę, żeby istniał jakiś jeden powód tego stanu rzeczy; to raczej splot różnych okoliczności. Do głowy przychodzą mi dwa wyjaśnienia. Jedną z przyczyn jest przyzwyczajenie do tego, że ktoś inny robi coś dla nas, więc my już działać nie musimy. Inną jest nieśmiałość i obawa, że taki oddolny pomysł jest za słaby, by go realizować.

A przecież taka działalność mogłaby dać okazję do aktywizacji ekonomicznej mieszkańców Łodzi i regionu, które z przemian systemowych nie wyszły bez szwanku…

Na pewno, ale tylko do pewnego stopnia. Turystyka, szerzej na to patrząc, jest dziedziną gospodarki, gdzie stosunkowo łatwo jest tworzyć miejsca pracy. Nie da się jednak tego zrobić szybko, co więcej nie każdy się do tego nadaje. Turystyka w Łodzi rozwija się, ale zasada jest taka, że im większe miasto, tym większe firmy i organizacje się nią zajmują. Im mniejsza miejscowość, tym łatwiej o lokalną, oddolną działalność. W mniejszych ośrodkach taka aktywizacja ekonomiczna będzie zatem łatwiejsza do przeprowadzenia.

Zatrzymajmy się zatem na mniejszych miejscowościach. Jakiego typu projekty oparte na partycypacji mieszkańców udaje się tam realizować?

Bardzo ciekawym przykładem są tu tzw. wioski tematyczne. Obecnie mamy ich w Polsce kilkadziesiąt, funkcjonują w większości województw. Są to pomysły bazujące na lokalnym dziedzictwie, najczęściej bardzo proste. Istnieją na przykład wsie tematyczne, gdzie motywem przewodnim jest miód. Gdzie indziej będą nim motyle, skrzaty, hobbici… Widać więc, że można znaleźć coś, często niezwiązanego nawet z lokalnym kontekstem, „obudować” i uczynić produktem turystycznym.

Gdzie szukać wsparcia dla takich przedsięwzięć?

W miastach najlepiej przyglądać się konkursom organizowanym przez urzędy. Właściwie każdy organ administracji publicznej ma wydzielone środki na współpracę z organizacjami pozarządowymi. REGIO swoje pierwsze projekty realizowało w oparciu o współpracę z Urzędem Miasta Łodzi. Natomiast na terenach pozamiejskich najlepszym źródłem pozyskania zaplecza technicznego i infrastrukturalnego są Lokalne Grupy Działania.

Które nie zawsze muszą mieć charakter sformalizowany…

Tak, czasem są to jednostki działające przy administracji publicznej, czasem stowarzyszenia lokalnych podmiotów gospodarczych, instytucji kultury lub inne mniej sformalizowane byty. Tu właśnie mogę znów odwołać się do przykładu mojej organizacji. Początkowo działaliśmy wyłącznie we współpracy z administracją publiczną, ale z biegiem czasu doszliśmy do kooperacji z biznesem i część środków na nasze działania pozyskujemy z tego sektora.

Nie da się uniknąć pytania o to, jak wywikłać się z finansowania wyłącznie w oparciu o dotacje. Pytając wprost: czy takie organizacje jak Pańska są w stanie generować istotne zyski z działalności rynkowej?

Odpowiedź nie jest prosta. Moim zdaniem przedsiębiorstwa społeczne, takie jak nasze stowarzyszenie, mogą generować zyski, ale jeśli zaczynając od zera nastawiamy się na sprzedaż produktów i usług jako jedyne źródło utrzymania, to możemy mieć problem. Przypomina to sytuację typowej agroturystyki, która przeważnie ma być jedynie wsparciem dla podstawowej działalności gospodarczej, czyli rolnictwa. Dlatego zachęcam do zdroworozsądkowego podejścia i niezakładania, że od razu zbijemy kokosy.

Zresztą, jeśli chcemy prowadzić zrównoważoną turystykę o nastawieniu lokalnym, to musi ona mieć ograniczoną skalę. Choćby dlatego, że jeśli ta skala rośnie, to zakłócamy równowagę. Inaczej wpływają na środowisko lokalne – przyrodnicze, ale i społeczne – mały pensjonat czy gospodarstwo agroturystyczne, a inaczej hotel na sto pokoi, który staje się dominantą krajobrazu, generuje miejscowo większe zanieczyszczenie środowiska i prowokuje potencjalne konflikty społeczne.

A więc małe jest piękne. Tymczasem chciałbym zapytać, jakie są plany REGIO na najbliższą przyszłość.

Obecnie realizujemy dwa ciekawe zadania. Pierwsze to kontynuacja tematyki filmowej, od której kilka lat temu zaczynaliśmy. Właśnie wypuściliśmy na rynek kolejną książkę, zatytułowaną „Przewodnik filmowy po województwie łódzkim”. Drugi projekt, który realizujemy we współpracy z Biurem Promocji, Turystyki i Współpracy z Zagranicą Urzędu Miasta Łodzi, polega na pośredniczeniu w dystrybucji środków Urzędu na oddolne inicjatywy związane z promocją i turystyką.

Jest zatem nadzieja, że to, co wykiełkowało kilka lat temu, będzie się rozwijało. Na razie w Łodzi i w regionie, ale może uda się sięgnąć gdzieś dalej?

Owocem jedynego jak dotąd szerszego partnerstwa była wydana rok temu książka „Stawkowy przewodnik filmowy”. Jest to podróż po plenerach „Stawki większej niż życie”, czyli serialu wszech czasów. Opisaliśmy w niej miejsca z całego kraju, a zrobiliśmy to we współdziałaniu z podmiotami samorządowymi Gdańska i Olsztyna.

Czy współpraca z pozałódzkimi jednostkami samorządowymi przebiega gładko, czy też musicie przebijać mury?

Nie ma tutaj reguły. Nie jest też tak, że w samej Łodzi takich murów już nie ma i naszą działalność prowadzimy bez problemów. Myślę, że podobnie jest ze wszystkimi samorządami w kraju i nie tylko w kraju. Zrozumienie dla oddolnych inicjatyw raz bywa większe, kiedy indziej nie ma go zupełnie.

To nie jest najlepsza wiadomość. Czy ma Pan wizję zmian, które na poziomie systemowym pomogłyby takim inicjatywom?

Dobrym rozwiązaniem w tym zakresie są budżety obywatelskie, w ramach których część środków samorządów jest przeznaczana na wydatki wskazane przez samych mieszkańców. Idea ta jest w Polsce obecna od kilku lat, ale na razie jest realizowana przez samorządy dość swobodnie – nie ma bowiem centralnych rozporządzeń, które ustanawiałyby obowiązek wprowadzania budżetu obywatelskiego czy określałyby wysokość środków na niego przeznaczanych. Tymczasem tam, gdzie to rozwiązanie jest stosowane, wszyscy zyskują. Mieszkańcy mają realny wpływ na to, co dzieje się w ich miejscu zamieszkania, aktywizują się do działania. Urzędnicy natomiast uczą się, że współpraca z obywatelami i słuchanie ich postulatów daje dobre efekty. Może właśnie tego typu rozwiązania za jakiś czas wpłyną na systemowe zmiany i poprawę warunków funkcjonowania oddolnych inicjatyw społecznych.

Dziękuję za rozmowę.